Przez dziesięciolecia rywalizacji między czołowymi producentami butów biegowych, wypracowano optymalny ich kształt. Tak się przynajmniej wszystkim wydawało. Rewolucji dokonali Francuzi i wprowadzając kilka lat temu na rynek buty Hoka, dokonali niemałego zamieszania. Dość powiedzieć, że buty Hoka Speedgoat, to dzisiaj najchętniej wybierany model do biegania w górach. To ewenement, jak na markę z tak krótką historią i z tak małym doświadczeniem. Ale to nie było tylko zwykłe wprowadzenie na rynek nowych butów z nowym logo. Tutaj zaproponowano całkowicie nowy kształt podeszwy i nieco inną metodę na bieganie. To coś co wygląda jak rogal, nazywamy najczęściej podwójną kołyską lub podeszwą biegunową.
Na ten sukces konkurenta, zwrócił swoją uwagę również i Asics. Przyjrzeli się temu uważnie i zinterpretowali na swój własny sposób. Tak właśnie narodził się m.in. Asics GlideRide. Buty bardzo podobne do Hoka w zarysie, lecz całkowicie inne w szczegółach. Najważniejszą z nich jest trakcja i kontrola. Pewnie wszyscy już wiedzą, że miękka podeszwa, to dopiero połowa sukcesu. Cała sztuka technologiczna i finezja butów biegowych wychodzi nie w pierwszych minutach biegu, gdy nogi są jeszcze świeże i wypoczęte, lecz w końcówce, gdy przychodzi zmęczenie i tracimy w nich czucie. Jest to tym trudniejsze w butach na grubej i wysokiej platformie. Wiadomo, środek ciężkości idzie w górę i o rozchwianie coraz łatwiej. W Hoka rozwiązano ten problem za pomocą 2 rzeczy. Po pierwsze zagłębiono pozycję stopy w bucie. Leży ona ok. 1 cm poniżej górnej linii platformy piankowej i dodatkowo poszerzono dolny jej profil na kształt trapezu.
Asics z kolei tego nie zrobił, ….bo nie musiał. Ta japońska firma od lat wszystkim nam kojarzyła się głównie z Gel’em. Z tą wydajną odmianą silikonu, która decydowała o wysokiej amortyzacji i komforcie biegania, przede wszystkim w mieście. Prawda jest jednak taka, że o sukcesie marki zadecydowało coś jeszcze. To system kontroli trakcji I.G.S., oraz Guidance Line? To właśnie dzięki nim, wytrawni biegacze zakochali się w tej marce, bo dzięki skomplikowanej konstrukcji wnętrza podeszwy, dostawali ze strony buta wsparcie w kryzysowych momentach biegu. Dzięki specjalnemu rozplanowaniu stref przetaczania na mniej i bardziej miękkie, krok biegowy stawał się tutaj bardziej naturalny i automatyczny. Dlatego w Asics podobne zabiegi były zbędne.
To co Hoka proponuje pod nazwą Hoka Clifton, a Asics pod nazwą Asics GlideRide, to bardzo udane konstrukcje i wybitne buty w swojej kategorii. Lecz to wcale nie oznacza jeszcze, że w tym właśnie kierunku zmierza cały świat obuwia biegowego. To co ma zwoje zalety, wykazuje jednocześnie pewne ograniczenia. Aby cały ten kształt kołyski w bucie zadziałał, konieczne jest jego silne usztywnienie. Dzięki temu minimalizujemy nakład energii na przetaczanie stopy. Zyskujemy dzięki temu więcej sił w pokonywaniu ultra dystansów. Lecz tym samym wyłączamy pracę stopy z udziału. W butach tego typu biega się bardziej “z kolana” niż “ze stopy”. Tutaj łatwiej o znalezienie stałego tempa, niż o generowanie przyspieszeń. Dlatego modele Asics Glideride i Hoka Clifton powinny wybierać przede wszystkim osoby lubiące dalekie wycieczki biegowe, osoby biorące udział w maratonach i półmaratonach. Lecz ważną rzeczą jest również to, aby były to osoby u których stopy pracują ustawione równolegle do siebie. Istnieje garstka biegaczy, którzy stawiają stopy w tzw. jodełkę. Jeśli to wasz przypadek, to istnieje spore ryzyko, że nie wykorzystacie w pełni tej konstrukcji.
Ryszard Bonikowski
studio-sport