Testowanie ASICS GEL-Trabuco 10, to jak mierzenie się z legendą. Buty z tej rodziny uchodziły za najlepsze i najpopularniejsze w dorobku crossowym tego producenta. Spotykałem się nawet z określeniem “Kayano w wersji terenowej”, co było jak komplement. Zdarzały się oczywiście także drobne wpadki. Zaliczyłbym do nich serię 5 i 6, ale to był ten moment, gdy ASICS mocno koncentrował swoją uwagę na kolekcji “chodnikowej”. Jednak ostatnie lata, to wzrost popularności biegów terenowych i górskich.
Rodzina Trabuco – od lasu po góry
W kulturze japońskiej istnieje nawet określenie „shinrin-yoku”, które w bezpośrednim tłumaczeniu oznacza relaksacyjną wizytę w lesie. W wielu kulturach stwierdzenie jest powszechnie znane jako leśna lub naturalna kąpiel. No i mamy to. ASICS rozbudował swoją kolekcję trail, mocno ją unowocześnił, ale przede wszystkim posegregował. Obecnie, pod hasłem Trabuco znajdziecie 3 całkiem różne konstrukcje.
Trabuco Fuji Lite 2, to te najlżejsze, o umiarkowanej amortyzacji, przeznaczone głównie do lasu, w błoto, na piach. Wszędzie tam, gdzie podłoże samo w sobie jest miękkie i nie ma potrzeby tego dublować. Na drugim krańcu znajduje się Trabuco Max, czyli monstrum do biegania w górach. Mam tu na myśli bardziej Tatry i Alpy niż Bieszczady. Na skalistym, granitowym podłożu żartów nie ma. Szczególnie podczas zbiegania w dół. Stąd ta wysoka, 4 cm, miękka podeszwa. A Gel-Trabuco 10? Ano w samym środeczku. W “złotym środku”, dodajmy. Bo znowu mam przeczucie, że będzie to hicior i bestseller sprzedaży.
Większość klientów szuka bowiem 1 pary, na maksa uniwersalnej. A skoro tak, skoro but nie byle jaki, to i miejsce testów musiało być szczególne. Dlatego Studio-Sport wysłało mnie na Istrię, na dwie widokowe trasy. Cudowne okoliczności przyrody wydają mi się tutaj wyjątkowo ważne. Powodem dla którego biegi trailowe stają się obecnie tak popularne, to potrzeba ciszy, świeżego powietrza i doznań wzrokowych właśnie. A tego tam nie brakowało.
Parenzana
Istria, jak pewnie wiecie, jeszcze w latach 50-ych XX-go wieku należała do Włoch. Dopiero na początku lat 60-ych przekazano ją Jugosławii, w ramach odszkodowań wojennych. Najbardziej skorzystali na tym Słoweńcy i Chorwaci. Odziedziczyli krainę podobną do Toscanii, niezwykle żyzną i zieloną jak na Bałkańskie standardy. Razem z Istrią dostali też m.in. linię kolejową Parenzana. To była wąskotorowa ciuchcia, która kursowała na trasie o dł. niemal 180 km. Łączyła Triest z Parenzo (obecnie Porecz). Choć nie działa już od dawna, to na trasie jej nasypu działa obecnie trasa rowerowa.
Jeśli chcielibyście pokonać ją biegowo, to polecam najpiękniejszy widokowo odcinek między Groznian, a Motovun. Trasa biegnie krętym górskim zboczem. Widoki nie do zapomnienia. Mnóstwo zieleni wokół. Ochłodę dają dawne tunele. Nie bójcie się ich ciemności. W środku działają czujki ruchu i światło zapala się tam automatycznie. Całość wyłożona mieszanką tłucznia i żwiru, zatem równo nie jest. Jeśli rower, to tylko górski. Jeśli bieg, to tylko ASICS Gel-Trabuco 10. Przewyższeń sporo, ale ze względu na kolejkę, w większości są one dość łagodne. Momentami sam czułem się jak parowóz, szczególnie na podbiegach, ale podobno to normalne u starszego pana przed 60-ką.
Trasa 7-miu Wodospadów
Trasa Siedmiu Wodospadów to 15 km pętla wokół rzeki Mirny. Krajobraz dość niezwykły. I pięknie tam, i strasznie. Trochę postapokaliptycznie, bo ani tu wodospadów, ani nawet rzeki. To nie tylko efekt zmian klimatu. Ta rzeka od lat wysycha latem. Niemniej, jest gdzie pobiegać. Jest nawet gdzie poćwiczyć, bo przy starcie postawiono “małpi gaj”, taką otwartą siłownię na świeżym powietrzu.
O przebiegnięciu całej trasy nie ma mowy. Na odcinku ok. 0,5 km. jest ostre, niemal pionowe podejście, z linami bezpieczeństwa i z ferratami. Jeśli ktoś ma lęk wysokości, to lepiej tam widoków nie podziwiać. Nie pakujcie się tam też z dziećmi. Jest zbyt stromo. Ale potem już tylko z górki. Las, zieleń, wąwozy, kamienne mosty. I niezwykłe dno rzeki w którym woda wypłukała mini baseny. Wygląda to trochę jak odległa planeta.
Podsumowanie
A co na to buty? Jak sobie poradziły? Po prostu bezbłędnie. Ciężko się pisze recenzję butów, gdy nie ma się do czego przyczepić. A prawda jest taka, że po prostu nie ma. Waga 305 g. Drop 8 mm jest dość wysoki jak na grupę TRAIL, ale mnie akurat ratuje to zdrowie. W butach 4 mm odzywały się Achillesy, a tutaj mam z nimi spokój. Bieżnik wymiata. Ta mieszanka gumy oznaczona jako AsicsGrip trzyma dosłownie zawsze i na wszystkim. Gdyby Spider Man szukał dla siebie odpowiednich butów, to sięgnąłby z pewnością właśnie po ASICS GEL-Trabuco 10.
Cholewka trzyma stopę ciasno, ale płynnie. W 9-ej edycji mieliśmy kilka uwag dotyczących siateczki. Podczas intensywnej eksploatacji potrafiły się tam robić dziurki w strefie zginania stopy. Jedni się cieszyli, bo poprawiała się wentylacja 😉 Inni przychodzili do nas z prośbą o wzmocnienie tych stref specjalnymi łatkami. Jeszcze inni dostawali nową parę. Wszyscy byli zadowoleni, a mimo to ASICS w 10-ej edycji wymienił siatkę na całkiem nową, grubszą i bardziej elastyczną.
Wygląda więc na to, że stworzono potwora – super maszynę do poruszania się w trudnym terenie i w dodatku nie do zajechania. Jedyny problem, to cena. Ten model do tanich nie należy. Szczególnie w czasach inflacji. Lecz ja, nauczony życiowym doświadczeniem nie stosuję już półśrodków. “Lepiej kupić raz, a dobrze”, albo “jestem tego warta”, powtarzam za słowami reklamy sprzed lat. To takie moje maksymy, którymi sam siebie usprawiedliwiam i wam też polecam.